Właśnie w Dzierżoniowie spędziłem pierwsze 19 lat mojego życia. Nie wszystko mi się podobało, ale i tak wracam do tego z sentymentem. Może dlatego, że innego życia nie miałem i pamiętam tylko to ...
Mieszkałem
tam gdzie oni - jacyś Niemcy, jacyś Żydzi. Jeszcze nie tak dawno tu byli -
chodzili po tych ulicach, schodach, podłodze - wieki całe budowali to piękne
miasto.
Pierwsi
w większości uciekli ze strachu i za grzechy własne oraz swego
bandzior-świr-wodza. Ci drudzy opuścili miasto w wyniku komuszej nagonki
politycznej i nie tylko. Wtedy w latach '50, '60 nie zastanawiałem się nad tym.
Dzisiaj tak - dzisiaj myślę o tym wszystkim (szczególnie tworząc tą
książkę) co działo się na tej ziemi. To nie jest tylko nasze miasto. Nie
byłoby Dzierżoniowa gdyby nie Reichenbach i oni – ci, którzy miasto mozolnie
budowali w najśmielszych przewidywaniach nie widząc tego, że pojawi im się
jakiś ‘hitler’ i że naród niemiecki będzie go uwielbiał i że z uśmiechem oraz
radością pójdzie z nim na światową wojnę i że skończy się to w rezultacie tym,
że owo uwielbienie, uśmiech i radochę szlag trafi i za grzechy wojenne będą
musieli opuścić swoje piękne miasto.
***
Oryginalna
i historyczna nazwa miasta nadana mu przez jego niemieckich założycieli
i budowniczych to REICHENBACH. Po II wojnie światowej w wyniku alianckich zmian
terytorialnych w Europie Niemcy stracili kontrolę nad regionem na rzecz
Polski. Wówczas to, po pewnych wahaniach i niezdecydowaniu kombinowano z
różnymi nazwami - DROBNISZÓW, RYCHBACH by wreszcie w roku 1946 ustanowić nazwę
DZIERŻONIÓW.
____________________________________________________________
Najwcześniejszy
obrazek, jaki utkwił w mojej pamięci pochodzi z czasów, kiedy miałem tylko 4
lata. Widzę na nim mnie i ojca na tle pustej dzierżoniowskiej ulicy, ogromnej
jakby przestrzeni zasypanej mocno śniegiem. Był mroźny luty 1956 roku i wiem to
dobrze, bo wtedy urodził się mój brat Franek. Wracaliśmy z ojcem ze szpitala z
odwiedzin u Franka i mamy. Ustaliłem po
latach dokładnie gdzie to było. Dziś ulica wygląda zupełnie inaczej, a szpitala
dawno już tam nie ma, choć ten duży budynek nadal stoi na swoim miejscu pełniąc
dziś inną rolę. Wszystko też wydaje się mniejsze, o wiele mniejsze niźli wtedy
w oczach małego 4 latka.
**
Mieszkaliśmy
w Dzierżoniowie na ul. Brzegowej 7, potem przemianowanej na Komuny Paryskiej, a
dzisiaj ponownie Brzegowa. Nasze małe dwupokojowe mieszkanko na pierwszym
piętrze składało się z pokoju i kuchni i zera jakichkolwiek udogodnień.
Powojenny
Dzierżoniów był niezwykle specyficznym miastem. Wcześniej całkowicie niemiecki
w 1945 roku opustoszał. Dość szybko został zaludniony Polakami z różnych stron.
Pamiętam z wczesnego dzieciństwa Niemców mieszkających w naszym sąsiedztwie.
Żyli tam od zawsze i zbudowali to miasto. Nie uciekli (jak większość z
nich) po upadku reżimu 'hitlerka'. Zostali w Polsce. Niektórzy potem
wyjechali, a inni żyli razem z nami i mieli się dość dobrze oraz normalnie -
tak "normalnie" jak to mogło być w komuch-PRL. My dzieciaki
lat '50 i '60 w ogóle nie zauważaliśmy tych różnic narodowościowych, itp. To
nasi rodzice o tym czasem wspominali - a to, że ten to ten, a tamten to tamten.
No, ale jakoś ze sobą żyli w tym opustoszałym po Niemcach mieście tworząc
fajną, różnorodną społeczność, w której ciekawie się żyło.
____________________________________________________________